Miałam kiedyś piękne lustro …
wszystkie lustra w moim mieszkaniu były piękne. Kiedy przed nimi stałam widziałam coś ciekawego. Może niezupełnie łabędzia, ale z pewnością nie kaczkę. Widok napawał mnie radością życia, a gładka, jasna, wręcz alabastrowa skóra pozwalała cieszyć się moim światem.
- Czas na krem - usłyszałam głos mamy. Piękna niegdyś i zachowująca ciągle swoją urodę kojarzyła mi się z „Pewexowym” wówczas „Soir de Paris”, czy „Panią Walewską”. Zapachy były jej atutem. Podkreślały niezwykłą subtelność i delikatność.
- Ja? Kremy? - zapytałam z niedowierzaniem. Zmarszczki pojawią się może, acz niekoniecznie za jakieś dwadzieścia lat. Smarowidła? Paćki? Kleje? Teraz upiększanie rzeczywistości? Odrzucałam myśl o kremach przez parę następnych dni. Spróbowałam i pokochałam. Tak łatwo się nie zapomina. Po latach poszukiwań te delikatne, pobudzające zmysły zapachy znalazłam. Poczułam ciepło w całym ciele. Linia kosmetyków „Artline” Anti Age BingoSpa towarzyszy mi wszedzie.
Otulona ciepłem, otoczona radością, upiększam teraz rzeczywistość, bo te lustra tak kiedyś piękne, zmatowiały i trochę się zarysowały. Ale nic to. Mam jednak żal do producentów kosmetyków „BingoSpa”, że kazali na siebie tak długo czekać.