Dzisiaj objeżdżamy busikiem Gibraltar. Wejście na szczyt tej góry to wyczyn dla uprawiającego ekstremalne sporty. Upał daje się we znaki. Skóra, pomimo „ zamaskowania” wszystkimi kosmetykami ochronnymi firmy BingoSpa skwierczy jak tłuszcz na patelni. Ochłodę daje wejście do barwnej jaskini. Niebieskie i fioletowe światła sprawiają uczucie chwilowego chłodu przynoszącego ulgę jakby ciało pokrywał chłodzący żel BingoSpa.
Jaskinia jest bardzo wysoka, a nacieki uformowane w rzeźbione kolumny, sople i falbanki, cały czas zmieniające swoje barwy. Kończy się raj i następuje powrót do upalnej rzeczywistości. Kremy na ciele i chustka na głowie izolują mnie od całkowitego spalenia. W busiku klimatyzacja pozwala zaczerpnąć nieco chłodniejszego powietrza.
Kilka serpentyn w górę i zwalniamy. Szyby oblepiają małpy, bezogonowe magoty. Wciskają się przez uchylone okna. Idę się z nimi pobawić. Jedna z nich siada na głowie mojej koleżanki, rozgarnia jej włosy szukając w nich czegoś z ogromnym przejęciem. Wyciągam do niej dłoń na powitanie. Początkowo mnie lekceważy, ale po chwili podaje łapę, zadziwiająco miłą i ciepłą w dotyku. Wraca jednak do swojego zajęcia.
Kilka innych małpek popisuje się i fika koziołki, a jedna wpatruje się we mnie z ogromnym zaciekawieniem. Siada mi na ramieniu i obwąchuje. Głaszczę jej miłe futerko, a ona tuli się do mnie i wącha moje kremowe wonie. W ciągu sekundy dostaje „małpiego rozumu”, zrywa mi z głowy chustkę i umyka wysoko na skałę. Siada, wyciąga tylne łapy i rozkłada na nich kolorową tkaninę. Rozprostowaną bierze w przednie łapy i dostojnym ruchem zakłada na swój łepek. Śmieję się głośno, choć wcale nie jest mi do śmiechu, bo słońce niemiłosiernie parzy, a ja stoję z odsłoniętą głową. Małpa była nieczuła. Udowodniła swoją wyższość (w końcu siedziała na niedostępnej skale), zdjęła chustkę i pomachała mi nią na pożegnanie.
I tyle je widziałam.
Zniknęły obie – małpa i chustka.
Oj! Rozbudziłam w niej szaleństwo swoim kremowym zapachem.