Weekend spędziliśmy w pewnym hotelu wysokiej kategorii, w centrum kraju. To ewenement, że w takiej okolicy (bez gór, morza lub choćby jeziora), niedaleko
przelotowej „gierkówki”, stoi pięknie zagospodarowany, 1200 ! osobowy hotel spa. Wielka ilość samochodów na parkingu świadczy także o jego życiu konferencyjnym zatem nie bez kozery kręcono tutaj znaną polską komedię.
Na tak dużej powierzchni hotelowej nie widać tłumów. Dopiero przy posiłkach zapełnia się cała, duża sala. Przy podjeździe czeka uśmiechnięty (jak cały personel) boy hotelowy, by natychmiast przewieźć bagaże do pokoju. Nasz duży, przytulny, z gustem urządzony pokój ma bezpośrednie wyjście na przyhotelowy trawnik, dwa stawy otulone złotym piaskiem i pomost. Jest pięknie, zielono, słonecznie.
Łazienka – zaskoczenie. Na lśniącej półce poustawiane są kosmetyki BingoSpa. Takie czarujące miejsce z moimi ulubionymi pachnidłami. Zwiedzam hotel. Zaglądam na basen i do spa. W pokoju przeglądam cennik aromatycznych zabiegów na twarz. Prolagene Lift ( ujędrnianie i rewitalizacja ). Wygładza,
ujędrnia oraz rozświetla skórę... Jedyny w swoim rodzaju zabieg dodający skórze energii, ujędrniający oraz hamujący procesy starzenia się skóry. Coś dla mnie. 90 minut relaksu w odurzających, oszałamiających woniach. Ale cena? Powalająca. Nie mam nic przeciwko rutynowym zabiegom, ale świadomość zaoszczędzenia pieniędzy jest dla mnie bardziej pociągająca. Wyjmuję z kosmetyczki esencjonalne olejki BingoSpa i wykonuję na sobie „ kosztowny” zabieg.
Lord Henry z „Portretu Doriana Graya” wyznał: „Aby odzyskać młodość zrobiłbym wszystko, z wyjątkiem ćwiczeń, wczesnego wstawania i prowadzenia się w przyzwoity sposób”.
O kosmetykach BingoSpa milczy. Może ich jeszcze gdzieś „tam” używa?